BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »
Codziennie nowe fakty, komentarze, opinie i statystki ze świata polskiej piłki nożnej!

środa, 18 kwietnia 2012

Konflikt przy Łazienkowskiej - reaktywacja?

Niepokojąca sytuacja zaistniała wokół Legii Warszawa. Dwa lata temu klub poszedł na ugodę z kibicami, by zakończyć "ciche mecze" i z okazji  otwarcia nowego stadionu powrócić do starych dobrych czasów gdy atmosfera na Legii była najlepsza w Polsce. Kibice wywalczyli swoje prawa, cofnięta została część zakazów stadionowych i zanosiło się na kolorową współpracę. Było to nie lada osiągnięcie ponieważ konflikt trwał prawie trzy lata. Coś o tym wie trener Jan Urban, który za swojej prawie trzyletniej kadencji w Legii nie otrzymał pomocy od trybun nawet w newralgicznych momentach. Od tego czasu wszystko zaczęło dobrze funkcjonować, frekwencja była świetna (nadal jest), kibice mieli na co popatrzeć ponieważ wyniki są w tym sezonie bardzo dobre. Legia ma trenera, którego kibice wspierają. Maciej Skorża ma wielkie plecy w postaci "Żylety" i być może to był argument pomocniczy, by pozostawić go na stanowisku po zeszłym sezonie. Pytanie więc po co to wszystko psuć? O co chodzi? O to jak klub zaczyna traktować kibiców. Nie są już mile widziane oprawy, spektakularne zachowania fanów. Władze Legii najwyraźniej chciałyby żeby kibice płacili, przychodzili i co najwyżej śpiewali. Jak tak można traktować tak zasłużoną dla klubu "Żyletę"? Przepis o zakazie używania pirotechniki jest moim zdaniem niepotrzebny i jeśli służby prewencyjne zasłaniają się bezpieczeństwem to obnażają własną słabość. Gdyby race były dozwolone, to nie lądowałyby na murawie. Tymczasem współpraca Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa z klubem zaczyna wracać do punktu wyjścia. Podczas meczu z Ruchem widzieliśmy flagi i race ale opraw nie było i prędko nie będzie. Jest to efekt poczynań warszawskich kibiców min. podczas meczu z Wisłą. Jednak żaden klub się nie odważy wytoczyć wojny kibicom. Pełne trybuny to rzecz święta. Kibice Lecha non stop powiększają rachunek klubu o kolejne kary za pirotechnikę i jakoś nie jest to problem. Z prostej przyczyny. Mianowicie kara za race czy transparenty niezwiązane z meczem są tak małe względem dochodu klubu z jednego meczu, że nie ma sensu się kłócić. Czy aby na pewno w Legii chodzi o kary? A może chodzi o wizerunek klubu? Też dziwne, by to było gdyż Wisła musi zapłacić za zachowanie swoich kibiców w Liege 80 tys. euro. Czy ktoś zamknął stadion? Dlaczego więc (tak twierdzą kibice) klub nasyła na ultrasów policję? Rzekomo zarekwirowano pieniądze z puszek na oprawę i zwiększono celowo do prawie 100 liczbę ubranych po cywilu funkcjonariuszy. Niestety znów rozpoczęło się szastanie zakazami stadionowymi. Czy były burdy? Złapali prowodyra? Nie! Zakazy stadionowe są nakładane za to, że ktoś był na "Żylecie", na której ktoś odpalił race. Paranoja!

Na szczęście kibice Legii są na tyle asertywni, że nie ugodzą w samą drużynę cichym protestem. Na tę chwilę zapowiedziano ciekawą formę buntu. Ultrasi prosili o solidarność wśród fanów i o przynoszenie z domów na mecze wszystkiego czego wnieść na stadion nie można. Chcą zasypać klub wszystkim co jest im nie potrzebne, a na meczu zabronione. Oryginalny pomysł. Powiedzcie mi jednak. Jak to jest możliwe, że klub zabrania machania flagami na sztychówkach, które można kupić w sklepie z oficjalnymi pamiątkami?

Zapraszam serdecznie do lektury wypowiedzi jednego z członków grupy "Nieznani Sprawcy", którą opublikował serwis Stadiony.net. Ciekawe jak sytuacja się rozwinie lecz w razie zdobycia mistrzostwa przez Legię może dojść do paradoksu. Walka nie o Ligę Mistrzów, a o prawa kibiców będzie zajmować pierwsze strony gazet...


fot:   legia.net

0 komentarze: