BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »
Codziennie nowe fakty, komentarze, opinie i statystki ze świata polskiej piłki nożnej!

środa, 28 września 2011

Rasiak zastąpi Plizgę?

Zerwanie bocznych wiązadeł krzyżowych. Taką diagnozę po meczu z Widzewem usłyszał Dawid Plizga. Sprowadzony z Zagłębia Lubin zawodnik nie zagra nie tylko w następnej kolejce właśnie przeciwko swojemu byłemu klubowi ale w żadnej rozgrywanej w tym roku. To bardzo zła wiadomość dla kibiców Jagi bo krytykowany na początku sezonu Plizga rozkręcił się. Popatrzmy na statystyki. Ma 5 asyst w tym sezonie i lideruje tej klasyfikacji wraz z Semirem Stiliciem. Chcąc poprawić kibicom nastroje ogłoszono podpisanie kontraktu z Grzegorzem Rasiakiem. Tomasz Frankowski powiedział, że do klubu przychodzi jeden z nielicznych piłkarzy, którym powiodło się za granicą. Tak się zastanawiam co to miało być? Strzelenie 18 bramek w 39 meczach na zapleczu angielskiej ekstraklasy w sezonie 2006/2007 to chyba dobry wynik ale niestety jedyny spektakularny sukces Rasiaka osiągnięty przez te 7 lat. Jego gra wraz z Andrzejem Niedzielanem w Groclinie została zapamiętana przez kibiców. Teraz usłyszeli o jego powrocie do Ekstraklasy. Tych 7 lat przez, które go w kraju nie było pamiętają nieliczni. Wypożyczenia czy kontuzje to nie rzeczy zarywające się w pamięć. Teraz wraca do klubu, który ma problem. Niby Jagiellonia gra ładnie ale przegrywa, jest w rozsypce. Kilka akcji wychodzi bo technikę mają na dobrym poziomie ale teraz pauzować będzie Plizga więc może być różnie. Główny cel sprowadzenia Rasiaka to zrzucenie części odpowiedzialności za strzelane bramek z Frankowskiego na kogoś innego. Czy to ma szanse powodzenia? Próba nie strzelba, a wypalić może. Pytanie tylko o formę zawodnika. Z tym może być kiepsko i nie nastawiałbym się na pełne 90 minut i porywającą grę już w meczu z Zagłębiem. Trzeba poczekać i w tym przypadku może to trochę potrwać...

Grzegorz Rasiak ( napastnik, na zdjęciu w barwach Watford )

foto: sport.onet.pl

Rotacje Jacka Zielińskiego

Gdyby przed tym sezonem trenerem Polonii był ktoś inny niż Jacek Zieliński to w tym momencie przy ul. Konwiktorskiej już by nie pracował. Pozycja byłego szkoleniowca Lech jest jednak bardzo pewna. W prasie można przeczytać opinie prezesa Wojciechowskiego, który krytycznie wypowiada się o posunięciach trenera w pewnych aspektach ale ma także pretensje do piłkarzy jednak nikt w Klubie Kokosa nie wylądował. Tak więc trener może spokojnie pracować. A pracy ma sporo bo jedynym powodem do zadowolenia są wygrane derby. Owszem wygrane zasłużenie ale oprócz tego to Polonia nie zaimponowała niczym. Od kontuzji Bruno piłkarze patrzą po sobie na hasło " kto dziś strzela bramkę?". Dlatego właśnie ciągłe zmiany w składzie. W ataku nadal trwa ostra rywalizacja. Sikorski szuka przełamania, Cani ustabilizowania formy, a Teodorczyk był podstawowym napastnikiem ale dopadły go kłopoty zdrowotne. I jak tu nie rotować składem? Kadra nie jest aż tak szeroka jak się wydaje. Jedynymi, którzy grają we wszystkich meczach są jak dotąd Sebastian Przyrowski i Robert Jeż. Reszta musi się martwić o jedenastkę....

Jacek Zieliński ( pierwszy szkoleniowiec )
Trener Polonii Warszawa Jacek Zieliński Fot. Piotr Matusewicz
foto: sport.interia.pl

Robert Jeż ( pomocnik )
foto: przegladsportowy.pl

Józef Wojciechowski ( prezes )

niedziela, 25 września 2011

Kary finansowe lekarstwem na porażki?

Jak słyszę o kolejnych metodach mobilizowania drużyny to mi ręce opadają. Piłkarze Zagłębia odbyli przymusową wycieczkę do kopalni, trenerowi Kasperczykowi ( Podbeskidzie )w ramach kary zwolniono asystenta, a piłkarze Legii musieli zapłacić kary finansowe. Do czego to ma prowadzić? Przecież zwolnienie asystenta to cios dla pierwszego trenera, a nie drużyny więc oberwało się pierwszemu szkoleniowcowi, a nie winowajcom porażki. O ile dobrze pamiętam to Podbeskidzie dopiero co zadebiutowało w Ekstraklasie! Presja elitarnych rozgrywek nie może spaść na beniaminka w jednej chwili bo nikt się po tym nie pozbiera. Po siedmiu kolejkach  jednak pojawiły się zarzuty wobec postawy drużyny u siebie. Po wygranej na Łazienkowskiej chyba zaczęło się wszystkim wydawać, że brak trzech punktów w każdym spotkaniu to katastrofa. Przecież sukcesem dla Bielska będzie drugi z rzędu sezon w Ekstraklasie! W Legii wiemy jak jest. Rok w rok wielka presja ale to chyba nie powód, żeby drużyna grająca co trzy dni nie mogła na jednym froncie trochę przygasnąć. Wypadek przy pracy. Już jednak zdążyła się odbudować w Pucharze Polski i w lidze ale to raczej nie jest zasługa tych pieniędzy, które musieli wrócić klubowi zawodnicy. Nie lepiej zorganizować zbiorowe zajęcia dla samych piłkarzy? Niech siedzą razem i szukają problemu. Dodatkowa presja nic nie da. Sami piłkarze muszą znaleźć przyczynę niepowodzenia. Nikt z poza obozu nie jest w stanie pomóc...

sobota, 24 września 2011

O krok od utracenia posady cz 1

Jan Urban jest trenerem Zagłębia Lubin od 10 marca 2011. Miał udaną wiosnę mimo, że Zagłębie skończyło ubiegły sezon na 11 miejscu. Gra była na prawdę dobra. W letnim oknie transferowym dokonano znaczących wzmocnień. min. Telichowski, Hanek, Sernas czy Gancarczyk mieli sprawić, że drużyna zagra o puchary. Z budżetem 40 mln złotych i nowoczesnym stadionie na ponad 16 tys miejsc ciężko było im odmówić takich aspiracji. Zagłębie na zwycięstwo czekało aż do 8 kolejki. Na dodatek odpadło z Pucharu Polski ( 2:3 z Kluczborkiem). Jan Urban dostał rzekomo ultimatum i jeśli nie wygra z ŁKS-em to definitywnie straci prace. To, że jeszcze w Lubinie pracuje zawdzięcza Arkadiuszowi Woźniakowi, który strzelił dwa gole i Zagłębie wygrało 2:1. Urban nadal jest bliski zwolnienia. Jak na razie to zwycięstwo przełożyło miano meczu ostatniej szansy na spotkanie w Białymstoku, za tydzień. Zwróćmy uwagę jednak na wielkie dokonanie trenera Urbana. W składzie wychodzi Woźniak. Ma 21 lata i gra jak Tomasz Frankowski ( drugi gol piętą w stylu Franka ), W jedenastce znalazł się także Adrian Rakowski, jego rówieśnik. Wymienia się pozycjami z Pawłowskim, gra na pełnym luzie, bez obciążenia mimo, że ten mecz o wielu rzeczach decyduje. Nikt nie był spięty, a co najważniejsze nie było widać śladów meczu z Kluczborkiem. Zagłębie miało trochę problemów ale wygrało zasłużenie. Jan Urban stawia na młodzież, która już niebawem przyniesie korzyści np. w postaci większej liczby powołań do kadry dla piłkarzy Zagłębia. Filozofia Urbana pasuje do polityki klubu. Błędem będzie zwolnienie byłego trenera min. Legii i Polonii Bytom. Wówczas wszystko trzeba będzie robić od nowa, a kto w tak krótkim czasie zrobi drużynę na miarę oczekiwań działaczy? Tylko mozolna praca takiego fachowca jak Urban może przynieść efekt...

Jan Urban
Trener Zagłębia Lubin Jan Urban. Fot. Tomasz Folta
foto: interia.sport.pl

O krok od utracenia posady cz 2

Tomasz Kafarski jest trenerem Lechii Gdańsk od 7 kwietnia 2009 roku. Największą zaletą ponad dwóch lat pracy trenera była stabilność. Od kilku tygodni tej stabilności nie ma. Właściwie w każdej chwili może się zdarzyć, że Kafarski zostanie zwolniony. Po zwycięstwie nad Wisłą w Krakowie i Górnikiem u siebie wydawało się, że wszystko wraca do normy. Niestety tak się nie stało. Ten tydzień to prawdziwy koszmar. Porażka z Limanovią to jeszcze nic ponieważ blamaż w Pucharze Polski przytrafiał się najlepszym. Gorzej, bo biało - zieloni przegrali 4 spotkanie w tym sezonie. Nie takie były ambicje klubu związane z przenosinami na PGE Arenę. Jednak ta sytuacja może być jeszcze gorsza niż jest choć niektórym wydaje się, że to niemożliwe. Wystarczy zwolnić Kafarskiego. Wszystko co dzisiaj w Lechii jest, to jego dzieło. Mam wrażenie, że sami piłkarze nie znają siebie tak dobrze jak zna ich trener. To nie jest przecież  pierwszy kryzys Lechistów. Zmieniły się oczekiwania władz klubu ale to nie znaczy, że trener już nie jest odpowiedni. Wypalił się? Nie! Tu trzeba zauważyć inną rzecz. Kryzys przechodzą piłkarze, a nie trener. Popatrzmy na ich grę. W meczu z Podbeskidziem sytuacje dla Lechii nie były wypracowane. Nadarzały się przypadkowo. O obronie lepiej nie wspominać. Ten zespół jest w rozsypce na własne życzenie. Tylko Kafarski  może ich pozbierać. I kary finansowe tu nic nie pomogą. To kwestia psychiki, a nie zaangażowania.

 Tomasz Kafarski
 
foto: informacjesportowe.pl

Wypadkowa gry Lecha

Po pierwszej kolejce i wygranej Kolejorza 5:0 z ŁKS-em wszyscy zdążyli zapomnieć o zeszłym sezonie i braku pucharów w Poznaniu. Mówiono tylko "idziemy na mistrza". W sumie racja. Lech ma skład na mistrzostwo Polski. Jest jednak jeden kłopot. Który Lech jest tym właściwym? Ten, który rozbił Jagiellonię czy ten, który na własne życzenie przegrał ze Śląskiem? Drużyna mająca aspiracje na tytuł nie przegrywa trzech z ośmiu meczów i to w takim stylu. Lech gra ładnie ale co z tego skoro stracił we Wrocławiu trzy bramki i każda z nich obciąża któregoś z Lechitów. Z przodu szaleje Rudniew, w środku rządzi Stilic, rozkręca się Tonew. Wszystko niby jest w porządku ale drużyna o takich defensorach jak Injac, Murawski czy Wołąkiewicz nie może tłumaczyć porażki wysokim pressingiem rywala (Górnik Zabrze). Rozumiem, że porażka z Wisłą po dobrym meczu mogła się zdarzyć ale z Górnikiem i Śląskiem Kolejorz 6 punktów, które powinni spokojnie wywalczyć. Teraz dopiero poznajemy prawdziwego Bakero. Lech gra z pierwszej piłki i utrzymuje się przy niej. szacunek dla niego i dlatego gdyby nie błędy własne Lech wygrałby ze Śląskiem. Jeśli Poznaniacy chcą toczyć równą walkę z innymi kandydatami do mistrzostwa to muszą grać odpowiedzialnie. O ile w Poznaniu nikt nie zagra z nimi jak równy z równym ( nawet Wisła dała sobie 20 minut na zbadanie rywala) i Lech może grać jak chce, prawdopodobieństwo wykorzystania błędu przez rywala jest małe, ale na wyjazdach już pewnych rzeczy się wybaczyć nie da. Zwłaszcza, że Śląsk ma już swój kryzys dawno za sobą...

Artjom Rudniew

foto: lechita.net

Semir Stilic

foto: przegladsportowy.pl

Rafał Murawski

foto: igol.pl

piątek, 23 września 2011

Maor Melikson czyli bałaganu ciąg dalszy...

Sytuacja jest na prawdę nieciekawa. Gdy rozgrywający Wisły zadeklarował grę dla naszej kadry w mediach zawrzało. To jeszcze można by jakoś zrozumieć. Polskie korzenie itp. Jednak okoliczności sprawiły, że pozostał duży niesmak. Zawodnik mógł już zadebiutować w reprezentacji Izraela w meczach  z Grecją i Chorwacją. Nie zrobił tego albowiem doznał kontuzji. Na dodatek trzeba powiedzieć, że Izrael na Euro 2012 na pewno nie zagra i nagle pojawiła się wiadomość mówiąca o decyzji Meliksona.. Następnego dnia ( 23 września ) zawodnik się z wcześniejszych deklaracji wycofał. Stwierdził, że nie jest gotowy na grę ani w kadrze Izraela ani kadrze Polski ani... w Wiśle! Podobno rozważa transfer już zimą ale są to nieoficjalne informacje. Twierdzi, że nie czuję się w Krakowie dobrze i chce odejść. Jest to sytuacja absurdalna. Załóżmy, że Melikson trafi do kadry Smudy. I co się stanie jeśli usiądzie na ławce? Będzie znowu afera, że bohater tak spektakularnego " transferu " został tylko rezerwowym. Najlepszy komentarz w tej sprawie udzielił sam selekcjoner. Franciszek Smuda uciekł od oceniania zaistniałej sytuacji i mówił tylko o faktach, a te są takie, że wyraźnej deklaracji ze strony zawodnika  nie ma albowiem sam zainteresowany nie dzwonił do Smudy. Jest to więc zachowanie nie etyczne. Wściekli są zarówno Polacy jak i Izraelczycy. Tak się nie robi. Boleć musi to zwłaszcza kibiców i działaczy Wisły ...

Maor Melikson
foto: przegladsportowy.pl

Fałszywy obraz Dariusza Pasieki

Następcą Jurija Szatałowa w Cracovii został Dariusz Pasieka. Dużą część kariery zarówno zawodniczej jak i trenerskiej spędził w Niemczech. Kibice w Polsce kojarzą go jednak przede wszystkim z Arki Gdynia którą trenował od 19 sierpnia 2009 do 23 marca 2011. Po nominacji 46 - letniego szkoleniowca pojawiły się głosy, że skoro "zdegradował" Arkę to jak miałby uzdrowić Cracovię? Trzeba sprostować jedną rzecz. Pasieka Arki nie zdegradował! Drużynę trenował do 19 kolejki sezonu 2010/2011 włącznie i w tych 19 meczach zdobył 19 punktów co daje mu średnią 1 pkt na mecz. Arka po odejściu Pasieki rozegrała 11 spotkań i zdobyła w niej 9 punktów. Daje to średnią 0,82 punktu na mecz. Która Arka grała lepiej? Gdyby Pasieki nie pożegnano i nadal jego zespół zdobywałby średnio punkt na mecz to Arkowcy graliby dziś w Ekstraklasie! Wyprzedziliby Cracovię o jeden punkt! Nie można więc powiedzieć, że zawalił na całej linii. Stworzył ciekawą drużynę z niezbyt imponujących piłkarzy. Dzisiaj Arka ma kolejnego trenera. Po spadku Frantiska Strakę zastąpił Peter Nemec - ojciec rewelacji I ligi - Floty Świnoujście.  Często w naszej lidze jest tak, że trener wyjeżdża na staż żeby podglądać zachodnich trenerów. Nie raz starają się podejrzeć koncepcje bardziej znanego szkoleniowca z zagranicy. Dariusz Pasieka z tą koncepcją przyjechał, bo fachu trenerskiego uczył się właśnie w Niemczech. Warto też zwrócić uwagę, że do bezpiecznego miejsca Cracovii brakuje zaledwie trzech punktów, więc sytuacja klubu jest o wiele lepsza niż wtedy gdy Pasy przejął Jurij Szatałow...


foto: igol.pl

czwartek, 22 września 2011

Jurij Szatałow opuszcza Kraków...


W czerwcu nazywany " cudotwórcą". We wrześniu domagano się jego dymisji. Zapytam wprost. Czy to jest w porządku? Z nijak nie związanych zawodników nie mógł w kilka tygodni zrobić drużyny więc poukładał Cracovię tak aby o jej grze decydowały indywidualności ( np. Mateusz Klich ). I co? I utrzymał Pasy w Ekstraklasie co wydawało się nie możliwe! Po siedmiu meczach nowego sezonu Cracovia zajmuję ostatnie miejsce. Ma na koncie dwa punkty. Kto jest temu winny? Nie zawodnicy. Oczywiście Szatałow. Czy stracił fach trenerski przez lato, że uznano go winnym? Chyba odwrotnie. Przecież trener jest lepszy z każdym nowym doświadczeniem, a utrzymanie drużyny, która praktycznie już spadła to dokonanie jakich mało. Kto oglądał ten wie. Wystarczyło zobaczyć mecz oraz kawałek konferencji i już wszystko wiadomo. Jaka była gra każdy widzi. Problem w tym, że gdyby zawodnikom zabrać piłkę to biegaliby tak samo. I tu jest problem. Wchodzi trener do szatni i próbuje różnych metod aby wyeliminować błędy. W końcu się zaczyna powtarzać, a efektów nadal brak. I co trener ma zrobić.Odejść ale to nie jest upadek szkoleniowca. To jest honor i odwaga. Z jednej strony przyzna się do błędu i powie " inaczej nie potrafię", a z drugiej powie " odchodzę" bo jest lojalny i jeśli czuje, że nie idzie to nie chce żeby drużyna traciła punkty. Nie było to w porządku wobec niego. Trzeba powiedzieć o tej sytuacji jeszcze dwie rzeczy.  Po pierwsze Jurij Szatałow nie został zwolniony! Rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron. Dlaczego? Właśnie dlatego, ze wygrał z Piastem. Paradoksalnie. To zwycięstwo na koniec, było w bardzo słabym stylu i widać, że udało się pokonać rywala ale błędy są te same. Mimo to całą odpowiedzialność wziął na siebie, podziękował piłkarzom i kibicom, a także ich przeprosił za brak wyników. Wiem. można powiedzieć, że każdy tak mówi gdy odchodzi ale żeby przepraszać kibiców to specyficzna sytuacja. Dlaczego? Ponieważ na stadionie Pasów rzadko skandowane jest nazwisko trenera. W tym klubie trzeba na to zapracować i jemu się udało. Po drugie przeczytałem takie pytanie "Jurij Szatałow znowu gra na dwa fronty? ". Czy ten kto to napisał nie pamięta jak trener Szatałow siedział i patrzył na porażkę Cracovii z jego poprzednią drużyną -  Polonią Bytom? Dlaczego? Bo własnie to byłoby nie etyczne. Na to właśnie nie pozwalają przepisy. Jednak PZPN zmianę trenera zatwierdził ( 3 listopada 2010). Ilu piłkarzy na mocy prawa Webstera zmienia kluby, zaklepując sobie nowego pracodawce na przykład na za pół roku? W Bytomiu i Krakowie wiedzieli na czym stoją. I teraz mamy podobną sytuację z Zagłębiem Lubin. Wszystkie konferencje i wywiady wskazywały na to, że odejdzie. Ma nie mieć pracy bo odszedł akurat z Cracovii? Nie róbmy sensacji. Zachował się w porządku...


foto: cracovia.pl



foto: cracovia.pl



foto: legionisci.com




Dzisiaj rozwiązujemy umowę za porozumieniem stron. Całą odpowiedzialność za brak wyników biorę na siebie. Nie udało mi się tak przygotować zespół aby zdobywał punkty. Chciałbym podziękować moim piłkarzom, którzy byli ze mną. Naszym kibicom chciałbym podziękować za wsparcie w trudnych chwilach. Cracovia ma bardzo dobrych kibiców. Chciałbym też wszystkich, którzy w nas wierzyli przeprosić - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami trener Jurij Szatałow.

cracovia.pl


poniedziałek, 19 września 2011

Tragedia na Heysel

Był 29 maja 1985. Bruksela - stadion Heysel. Wybudowany w 1930 roku obiekt był przestarzały. Przede wszystkim brak wyjść ewakuacyjnych sprawiał, że o zachowaniu jakichkolwiek norm bezpieczeństwa nie mogło być mowy. Kto mógł pomyśleć, że finał Pucharu Europy ( dzisiejszej Ligii Mistrzów ) zostanie rozegrany właśnie na tym obiekcie? Tak zdecydowała UEFA. W finale zmierzyli się FC Liverpool oraz Juventus Turyn. Dwie najlepsze drużyny tego okresu. Liverpool bronił trofeum, a w barwach "Starej Damy" grali wówczas Michael Platini oraz Zbigniew Boniek. Strona angielska kierowała do federacji pisma w sprawie zmiany miejsca rozgrywania finału. Jednak decyzji nie zmieniono...Stadion podzielono na trzy części. Trybuny za bramkami przeznaczono dla kibiców obu drużyn zaś resztę wejściówek mieli wykupić neutralni Belgowie. Jednak wielu z nich odsprzedało swoje bilety tuż przed meczem włoskim imigrantom mieszkającym w Belgii. Organizacja meczu to jeden wielki koszmar. Policja nie radziła sobie z takim przedsięwzięciem dlatego wiele było niedopatrzeń. Min. wielu kibiców wchodzących na stadion było w stanie przynajmniej nie trzeźwym. Fani obydwu drużyn zajęli swoje miejsca i rozpoczął się koszmar. Początek to wyzwiska i obelgi kibiców z Anglii i Włoch. Następnie w kierunku fanów Juve poleciały części trybun, wyrwane przez kibiców The Reds. Włosi odpowiedzieli tym samym ale to jeszcze nic w porównaniu z tym co stało się później. Uzbrojeni w elementy ogrodzenia, kije, kastety it.p chuligani Liverpoolu przedarli się na sektor kibiców włoskich, demolując ogrodzenie i kilku, dosłownie paru belgijskich policjantów. Początkowo Włosi stawiali opór, jednak potem zebrali się do ucieczki. Wybuchła panika. Odwrót polegał na opuszczeniu trybun za pomocą 3 metrowej podmurówki. Jednak nie udało się uciec... Napór napastników spowodował zawalenie się betonowej ściany wraz z ogrodzeniem sektora. Część przygniotła włoskich kibiców, natomiast inni tratowali się nawzajem próbując uciekać. Zginęło 39 osób, ponad 600 zostało rannych. Akcja ratunkowa to jedna wielka porażka. Pomoc nie nadeszła w takim wymiarze jak powinna. Rozłożono pod stadionem szpitale polowe dla lżej rannych. I to by było na tyle. Po tej tragedii stadion nie był już wykorzystywany. Został wyburzony i na jego miejscu powstał obecny stadion Narodowy Belgii - Króla Baudouina I. W konsekwencji wykluczono z rozgrywek europejskich wszystkie Angielskie kluby na dwa lata, a potem na czas nieokreślony. W 20 rocznicę koszmaru na Heysel odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary ( zdecydowana większość to Włosi ), znajdujący się przed bramą nowego stadionu. Jest jeszcze jeden problem. I chyba to mnie boli najbardziej. Ten finał Pucharu Europy został wówczas rozegrany! Z opóźnieniem ale nie został odwołany. To jest największy skandal. Po golu Platiniego z rzutu karnego Juventus pokonał Liverpool 1-0. Puchar Europy zawodnicy odbierali w szatni. Jak relacjonował tamte wydarzenia Zbigniew Boniek, piłkarze doskonale wiedzieli co się stało. Michael Platini ( obecny prezydent UEFA) i Kenny Dalglish ( obecny trener Liverpoolu ) twierdzą jednak, że o wszystkim dowiedzieli się następnego dnia z gazet. Nie jest to ważne. ten mecz nie miał prawa się odbyć. Co ciekawe w 2005 roku drużyny Juventusu i Liverpoolu spotkały się ćwierćfinale Ligii Mistrzów. Upamiętniono ofiary minutą ciszy, a The Kop ( trybuna zagorzałych fanów The Reds) w ramach oprawy utworzyła napis "AMICIZIA" (z włoskiego - przyjaźń). Kibice Juventusu zareagowali bardzo różnie. Jedni bili brawo, drudzy odwrócili się plecami bo nie umieli wybaczyć. W 1985 roku zrobiono igrzyska ze śmierci 39 niewinnych ludzi rozgrywając finał Pucharu Europy w obliczu takiej tragedii.. Fanów Liverpoolu osądziła historia ponieważ w dalszym ciągu wiele osób o tym pamięta...

niedziela, 18 września 2011

Co się dzieje w Katowicach?

Z wielkimi kłopotami borykają się działacze i kibice Gieksy. Przed sezonem hasła " Ekstraklasa albo śmierć" miały zmotywować klub do walki o awans. GKS był wymieniano obok Pogoni Szczecin jako pretendent do wejścia do elity. Jak na razie to się jednak na to nie zanosi. Katowiczanie wygrali dotąd jeden mecz ( z KS Polkowice 5:0), zremisowali 5 i 4 przegrali. Gdyby sezon zakończył się dzisiaj to podopieczni Rafała Góraka spadli by z I ligi. Po wygranej z Polkowicami wszystko miało wrócić do normy. GKS miał piąć się w ligowej tabeli. Przytrafiła się jednak kolejna domowa porażka tym razem z Zawiszą Bydgoszcz 0:1. "Zetka" jest co prawda liderem rozgrywek ale także beniaminkiem, który jeszcze nie przegrał w tym sezonie meczu mimo, że stawiano Zawisze przed sezonem co najwyżej w środku tabeli. GKS odpadł w między czasie z Pucharu Polski co paradoksalnie mogło drużynie pomóc gdyż została im tylko walka o awans do Ekstraklasy. Jak na razie nie wygląda to tak kolorowo. Widać jednak, że piłkarze z ul. Bukowej nie grają źle. Warto im poświęcić trochę uwagi bo już niebawem powinny być efekty starań drużyny o ekstraklasowych aspiracjach. Przed nimi dwa ciężkie mecze z Wisłą Płock i Arką Gdynia.

Protest kibiców Podbeskidzia

Protest kibiców Podbeskidzie jest skierowany w fakt zamknięcia sektora gości na stadionie w Bielsku. Stało się tak dlatego, że nie ma umowy z Policja, a bez niej organizacja sektora przyjezdnych nie jest możliwa ze względu bezpieczeństwa. Niestety objawiło się to w bardzo niefortunny sposób. Protestem kibiców gospodarzy. Przez większość meczu z Ruchem nie było dopingu. Sporadycznie słychać było " piłka nożna dla kibiców". Czasami nawet można było usłyszeć kibiców ruchu znajdujących się poza stadionem. Czy takie zachowanie podczas meczu u siebie w którym przegrywa się 0:1 jest na miejscu. Zgadzam się, że sankcje typu zakaz stadionowy za używanie wulgaryzmów są śmieszne ale nie można protestować przeciwko temu kosztem swojej drużyny. Podobnie jest w Poznaniu i Krakowie. Podczas meczu Lecha z Jagiellonią doping słyszalny był sporadycznie. Jeśli już to ze wszystkich sektorów tylko nie z "kotła'', który za oprawę odpowiada. Fani Cracovii na meczu ze Śląskiem drużynę dopingowali ale w 15 minucie pierwszej połowy zarządzono "ewakuację" z sektorów. Miały także miejsce szykany wobec kibiców pozostających na swoich miejscach. Czy to jest droga do normalności? Na pewno nie. Jednak postarajmy się zrozumieć także kibiców. Zakazy stadionowe czy brak zorganizowanych wyjazdów to kary nieadekwatne w stosunku to popełnionych wykroczeń. Warto jednak z tym walczyć skutecznie i nie godząc w dobre imię swojego klubu.

Agresywna gra Korony

Korona Kielce. Lider Ekstraklasy po 7 kolejkach. Czemu zawdzięczają tą pozycje? Przecież przed sezonem skazywano ich na porażkę, na spadek, a w najlepszym razie na desperacką walkę o utrzymanie. W polskiej lidze wszystko jest możliwe jednak na chwile obecną nic nie wskazuje na taki przebieg wydarzeń. Korona z siedmiu rozegranych dotychczas spotkań, wygrała cztery i trzy zremisowała. To obok Widzewa Łódź ostatnia drużyna w tym sezonie, która jeszcze nie przegrała. Jak to się stało, że z zawodników, którzy w zeszłym sezonie byli jedynie rezerwowymi trener Ojrzyński, który przejął zespół stworzył drużynę na miarę lidera? Stało się tak nie dlatego, że na kilku treningach podniósł nie wiadomo jak umiejętności piłkarzy. To przecież Ci sami piłkarze ( z wyjątkiem Jacka Kiełba, wypożyczonego z Lecha). Szkoleniowiec zaszczepił w nich wolę walki, agresję, pressing oraz nieustanną chęć odbioru piłki. Dzięki takiej grze, Korona jest nisko w klasyfikacji fair play ale za to ma wyniki. To bardzo proste. Odbiór na połowie rywala, błyskawiczne przejście do ataku i w efekcie sytuacja podbramkowa. Trzeba też zwrócić uwagę na bardzo dobre przygotowanie motoryczne zawodników. Właściwie przez cały mecz grają pressingiem pod linią obrony przeciwnika. Wszystko na pełnej szybkości. Korone ogląda się bardzo przyjemnie. Duża ilość odbiorów nadaje szybkie tempo ich meczom. Zwłaszcza u siebie. Gdyby jeszcze frekwencja na Arenie Kielc była trochę wyższa to byłoby idealnie...

poniedziałek, 12 września 2011

Polonia Bytom czyli upadek nie do końca

Po opuszczeniu szeregów Ekstraklasy wszyscy skazywali Polonię na spadek także z pierwszej ligi. Ciężko było myśleć inaczej bo brak środków z transmisji spowodował wielkie cięcia w budżecie klubu. Odeszli właściwie wszyscy czołowi gracze. Mimo trudnych początków Bytomianie podnieśli się. Porażki z Pogonią, Wartą i Piastem sprawiły, że nawet na zapleczu Ekstraklasy dwukrotny mistrz Polski odstawał od reszty stawki. Nadeszły jednak lepsze czasy. Co warte podkreślenia, ani raz nie było sygnału co do zmiany trenera. Dariusz Fornalak przejął zespół pod koniec ubiegłego sezonu. Nie ponosi winy za spadek drużyny.To człowiek znający Bytom i Polonię jak mało kto. Ma wielu zwolenników wśród kibiców. Dlatego został. Zaufano mu i już od 4 kolejki są tego efekty. Min. zwycięstwo nad Sandecją czy Olimpią Grudziądz sprawiły, że Bytomianie wyszli ze strefy spadkowej. Mają jeszcze zaległe derby z Ruchem Radzionków, przełożone ze względu na zastrzeżenia co do bezpieczeństwa na stadionie Ruchu. Mimo, że daleko do poziomu z przed kilku lat gdy ogrywali np. Legi Warszawa to coś się dzieje. Na tle drugiego spadkowicza czyli Arki, jak na razie wyglądają co najmniej dobrze...

Bez ryzyka nie ma gry - Probierz w ŁKS-ie

Michał Probierz. Jeden z najlepiej zapowiadających się trenerów młodego pokolenia. Konsekwentny, nieustępliwy, ekspresywny 39-latek z Bytomia był przymierzany nawet do Lecha. Po tym co zrobił w Jagiellonii to jego telefon chyba nigdy nie milknął. Przed obecnym sezonem odszedł z Baiłegostoku. Co ciekawe w bardzo przyjaznej atmosferze. Wydawało się, że zaczeka aż zachwieje się pozycja jakiegoś trenera w klubie z czołówki. Tym czasem podniósł rękawicę, której się nikt nie spodziewał. Łódzki KS przejął w przerwie na mecze międzynarodowe. Zastąpił na stanowisku Dariusza Bratkowskiego. Jest to trudne wyzwanie gdyż jeśli spadnie wraz z ŁKS-em to znacząco pogorszy swoje notowania, które są niezwykle wysokie. Wystarczy spojrzeć na jego CV. Pamiętajmy jednak, że jeśli z tych piłkarzy za których klub nie płacił gdyż są to zawodnicy wypożyczeni bądź wzięci za darmo, zrobi drużynę na środek tabeli to zostanie okrzyknięty cudotwórcą. Zaryzykował ale to się kibicom podoba. Od razu widać jego charakter. Swoją nową prace traktuje zapewne bardzo poważnie, mimo, że zawsze ma w głowie jakiś dowcip...



Michał Probierz  ur. 24.09.1972 w Bytomiu

 Piłkarz:  Ruch Chorzów, KFC Uerdingen 05, SG Wattenscheid 09, Górnik Zabrze, Pogoń Szczecin,   Widzew Łódź

Trener:  Polonia Bytom ( dwa razy), Widzew Łódź, Jagiellonia Białystok, Łódzki KS

Chodzą słuchy na Kałuży...

Po nie udanym ( nie mówmy katastrofalnym bo co wtedy powiedzieć o zeszłym sezonie) początku rozgrywek w Cracovii zrobiło się nerwowo. Najpierw odejście Klicha, potem kontuzje, krótka ławka rezerwowych, a na dobitkę brak wyników. Na trzy mecze na własnym obiekcie "Pasy" przegrały wszystkie. Jak za złość teraz dwa punkty ( dorobek na chwile obecną) zostały zdobyte na wyjeździe, a u siebie nawet nie zdobyli punktu. W zeszłym sezonie to właśnie wyjazdy były zmorą Krakowian, a teraz kłopot jest z koncentracją przy Kałuży. W związku z taką sytuacją zaczęły krążyć plotki o rzekomych, potajemnych rozmowach Cracovii z Ryszardem Tarsiewiczem. Nikt oficjalnie nie powiedział, że zachwiał się stołek Jurija Szatałowa. Wręcz przeciwnie. Przed przerwą na reprezentacje, szkoleniowiec "Pasów'' usłyszał, że jego pozycja jest niezagrożona. Czy tak jest również teraz po porażce z ŁKS-em? Tego nie wie nikt. Pewnie nawet sam zainteresowany. Trudno jednak nie zauważyć, że zrobiła się gęsta atmosfera. Nikt tego głośno nie powiedział, że następcą ma być Tarasiewicz. Może to nawet jakaś bajka, zwykła plotka ale w każdej plotce jest trochę prawdy...

Zamieszanie w I lidze


Kto mógł pomyśleć, że takie marki jak Piast Gliwice czy Pogoń Szczecin straszył będzie ...beniaminek z Bydgoszczy. Zawisza bo o tym klubie mowa na 8 spotkań wygrała 4 i 4 zremisowała. To ostatni ( przed 9 kolejką ) klub, który w tym sezonie pierwszej ligi jeszcze nie przegrał. Czy mają szanse na awans? Na chwile obecną jak najbardziej. Co więcej. Chyba po raz pierwszy od awansu do Ekstraklasy Korony Kielce nie musielibyśmy przerabiać tematu " stadion beniaminka w opłakanym stanie". Nowy obiekt w Bydgoszczy jest stadionem piłkarsko- lekkoatletycznym. Rozgrywała już tam mecze nawet reprezentacja więc obiekt na ponad 20 tysięcy osób bez problemu powinien spełnić wymagania komisji licencyjnej. Dlatego entuzjazm w Zawiszy jest wielki bo na stadion przychodzi coraz więcej osób gdyż jest na co popatrzeć. Nie zapominajmy jednak o ''Piastunkach'' i ''Portowcach". Zarówno w Gliwicach jak i w Szczecinie liczą na awans. Pokrzyżować plany mogą im drużyny Niecieczy oraz Bogdanki Łęczna. To drużyny znajdujące się cały czas w czubie tabeli i mają czym straszyć nawet najlepszych. Najbardziej zawodzą piłkarze Arki Gdynia, którzy marzą o szybkim powrocie do Ekstraklasy oraz GKS-e Katowice, którzy nie wygrali jeszcze meczu w tym sezonie....

Ruch Chorzów czyli jak to się robi za niewielkie pieniądze...

Ruch Chorzów. Piękna historia, 14 tytułów mistrza Polski, pierwszy klub Ekstraklasy, który wszedł na giełdę. Wydawało się, że awans do europejskich pucharów w sezonie 2009/2010 sprawi, że w Niebiescy nawiążą do lat swojej świetności. Pewnie tak by się stało gdyby nie odejście Sobiecha i Niedzielana. Niesamowity w tamtym sezonie duet napastników dawał wiele dobrego tej drużynie. Trzeba było konstruować napad od nowa. I udało się. O dziwno się udało i wcale nie trzeba było za to płacić nie wiadomo jakich kwot. Arkadiusz Piech, Maciej Jankowski czy Paweł Abbott pokazali, że oni też potrafią wiele zdziałać. Bardzo podoba mi się to, że ustawienie zostało zmienione po to aby mogło cały czas grać dwóch z nich. Którakolwiek dwójka nie zagra to można zaobserwować jedną ciekawą rzecz. Dzisiejsze 4:4:2 to 4:4:1:1. Jeśli już są dwaj napastnicy to jeden jest podwieszony. W Ruchy para snajperów gra w jednej linii! Zdumiewająco wygląda ich współpraca. Liderem jeśli już jest Abbott. To on wykonuje jedenastki i czasem pozwoli sobie na strzał zamiast podać ale ogólnie to przyjemnie się patrzy na ich poczynania na boisku gdyż się uzuzpełniają. Ciężko powiedzieć, że Ruch będzie rewelacją jesieni kiedy liderem jest Korona, a druga Jagiellonia. Jeśli miałbym wytypować objawienie rundy to stawiam na Widzew. Nie przegrali meczu ale nie dlatego, że mają tyle szczęścia ale grają mimo osłabień w obronie bardzo pewnie. Ruch jednak to drużyna na, którą trzeba uważać. Wyróżnia ich to, że potrzebują niezwykle mało miejsca by coś wykombinować...

Progres jest...

Po kolejnych dwóch meczach Reprezentacji Franciszka Smudy jesteśmy mądrzejsi. Oczywiście nikt nie powie, że to jest już poziom o który nam chodzi ale widać poprawę. Udało się wreszcie zagrać dobre, szybkie i zorganizowane kontry, które przyniosły korzyść. Wyjaśniła się także moim zdaniem w połowie sprawa pary defensywnych pomocników. Absolutnym pewniakiem wydaje się być Rafał Murawski. Jest to piłkarz obdarzony zaawansowaną umiejętnością czytania gry. Ma zachowaną równowagę między atakiem, a defensywą. Kto zagra obok niego? Matuszczyk, Polanski czy może Dudka? Ten ostatni mimo, że gra tam gdzie akurat jest potrzebny i nie ma swojej stałej pozycji to trzyma poziom i cały czas jest kadrze przydatny. Może to on będzie partnerem "Murasia". Kolejne potwierdzenie dotyczy Roberta Lewandowskiego. Bramka to zwieńczenie jego harówki w meczu z Niemcami. Wielkie brawa dla niego. To inny zawodnik w porównaniu z tamtym "Lewym", który wyjeżdżał z Lecha. Wiele mu dała zmiana otoczenia i to na jakie. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się Perquis. Warto wiedzieć, że wystąpił z kontuzją. Nie mógł sobie odpuścić tego debiutu. Jednak największym bohaterem najważniejszego meczu w tym roku został rzecz jasna Wojciech Szczęsny. Nie został w jego psychice nawet najmniejszy ślad po wpuszczeniu 8 goli w meczu z Manchesterem United. Bronił jak w transie. Wyłapywał piłki wydawałoby się nie do obrony.  Jednak jest nadal kilka mankamentów. Trzeba powiedzieć o asekuracji bocznych obrońców, którzy grają zbyt blisko stoperów. Nie zajmują całej szerokości boiska dlatego na skrzydłach mieliśmy kłopoty. Druga sprawa to mała liczba strzałów z dystansu i nie ukrywajmy ale katastrofalne wykonywanie stałych fragmentów gry. Jak widać jest nad czym pracować. Wiemy jeszcze jedno. Selekcjoner zakończył selekcje i pracował będzie od teraz z wybraną trzydziestką piłkarzy. Uwijają się chłopaki i chwała im za to!