BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »
Codziennie nowe fakty, komentarze, opinie i statystki ze świata polskiej piłki nożnej!

środa, 31 sierpnia 2011

Cracovia się zbroi...

W ostatnim dniu okna transferowego w Cracovii dokonano dwóch poważnych transferów. Zapewne nie zainteresuje to selekcjonera Smudy bo obaj piłkarze to obcokrajowcy. Najbardziej znanym z dwójki nowych zawodników jest Tamir Cahlon. Ofensywny pomocnik z Izraela testowany był podczas okresu przygotowawczego przez Legię ale tam postawiono na Moshe Ohayona. Polski klub porozumiał się z Maccabi Tel Awiw i rozgrywający został wypożyczony na rok. Drugim, który przyszedł z odsieczą jest Jan Hosek. 22 letni reprezentant czeskiej młodzieżówki jest stoperem o bardzo dobrych warunkach fizycznych. Ostatnio grał w FK Teplice. Obrońcy są w Cracovii na wagę złota ponieważ dręczą tę formację kontuzję oraz błędy. Na szczęście na najbliższy mecz ligowy z ŁKS-em zdolny do gry będzie Łukasz Nawotczyński oraz być może Hesdey Suart. Jednak najbardziej rzucał się w oczy w tych 5 meczach brak rozgrywającego. Teraz jest w Cracovii szansa na zapełnienie luki Klichu. Cahlon wydaje się być naturalnym wyborem na tę pozycję ale nie zapominajmy młodym Słoweńcu - Roku Strausie...

Łódzki KS outsiderem do końca sezonu?


Po 5 kolejkach nowego sezonu beniaminek z Łodzi zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie punktu. W pięciu rozegranych meczach Łodzianie strzelili tylko 1 gola, a stracili aż 14. Można by powiedzieć, że to murowany kandydat do spadku lecz jak pokazały ostatnie sezony nawet w 29 kolejce nie było wiadomo kto na pewno spadnie, a kto pozostanie w elicie. Dajmy sobie więc jednak spokój z wyrzucaniem kogoś z ligi już teraz. Trzeba pamiętać o tym, iż dwie ostatnie drużyny pożegnają się z ekstraklasą lecz pozostało do tego momentu jeszcze 25 kolejek. Przejdźmy jednak do gry. Przed sezonem niestety dla ŁKS-u nie udało się utrzymać w składzie dwóch wschodzących gwiazd polskiej piłki czyli Jakuba Koseckiego i Krzysztofa Mączyńskiego. Do zespołu przyszli natomiast dobrze zapowiadający się piłkarze. Tomasz Nowek ( Bogdanka) Radosław Pruchnik ( Flota), Cezary Stefańczyk ( Zawisza), Sebastian Szałachowski (Legia) oraz Czarnogórzec  Pavle Velimirovic ( OFK Petrovac). Oprócz tego zespół zasilił doświadczony Marek Saganowski.  Dwaj pierwsi usiedli na ławce i zbyt często się z niej nie podnoszą. Stefańczyk gra ale lista jego pomyłek jest imponująca. Szałachowski błysnął dopiero golem w meczu z Legią, a Saganowski to klasowy zawodnik i to widać na boisku lecz nie przyniosło to jeszcze żadnych efektów. Najlepiej chyba z pozyskanych piłkarzy spisuje się Velimirovic. Zastąpił w bramce po meczu z Polonią słynnego Bogusława Wyparłę. Radzi sobie dobrze. Na PGE Arenie nie puścił gola w meczu z Lechią, a przy trafieniach Legionistów w 5 kolejce nie miał nic do powiedzenia, a i tak kilka interwencji zaliczył ( np. wybronił sytuację sam na sam z Rybusem). Transfery na miarę utrzymania może i to są ale tylko w teorii. Jak zwykle wszystko zweryfikowało boisko. Jednak przy ul. Alei Unii w Łodzi znają pojęcie transferu last minute. Oczywiste jest, że trener Bratkowski chciałby mieć szerszą kadrę, Co ciekawe do ŁKS-u nie przyszli jedynie wolni zawodnicy, ale wypożyczono także piłkarzy z lepszych klubów. Tuż przed zamknięciem okna transferowego dołączyli do Łodzian: Mladen Kascelan ( wypożyczony z Jagiellonii do końca sezonu),  Paweł Golański ( wypożyczony z Korony Kielce do końca rundy),  Robert Szczot ( wrócił z Grecji - wolny zawodnik) oraz Antoni Łukasiewicz ( wypożyczony ze Śląska Wrocław do końca roku). Transfery te powinny poprawić grę w defensywie ale nie wiadomo w jakiej formie jest nowy napastnik czyli znany dobrze w lidze Szczot. Być może to on będzie lekarstwem na małą ilość sytuacji pod bramką przeciwnika.  Mimo ciekawych ruchów ŁKS-owi ciężko będzie im grać o środek tabeli co nie zmienia faktu, że szanse na utrzymanie są takie jak w przypadku pozostałych zespołów z miejsc 9-16. Przed następną  przerwą na reprezentację ŁKS zagra na wyjeździe z Cracovią, u siebie z Górnikiem ( zespół rozgrywa mecze domowe w Bełchatowie), w Lubinie z Zagłębiem i w 9 kolejce możliwe, że już u siebie w Łodzi z drugim beniaminkiem czyli Podbeskidziem. Życzmy im powodzenia....

wtorek, 30 sierpnia 2011

Początki Reprezentacji czyli jak to się stało?


Reprezentacja w każdym kraju, który ją posiada jest najwyższym dobrem. Nie istotne jaka ona jest. Dla każdego piłkarza na świecie powołanie do kadry narodowej jest szczególnym wyróżnieniem. Jednak ta reprezentacja nie wzięła się z niczego. Najprostsza definicja tego wytworu to zbiór najlepszych piłkarzy danej narodowości reprezentujący swój kraj. Jednak od tego już mamy wyjątki w postaci naturalizacji. Przejdźmy jednak do naszej kadry i jej początku. Jak powstała, gdzie, kiedy, w jakim celu itd. Warto jest na prawdę cofnąć się do roku 1919. Za rok miały odbyć się letnie igrzyska olimpijskie w Antwerpii. W 1920 roku odbyły się także pierwsze rozgrywki o mistrzostwo Polski jednak sezonu nie dokończono. Najbliżej wygranej była Garbarnia ale to nie zostało nigdy potraktowane oficjalnie. Mimo to było już w tym okresie wiele klubów  z, których można było wybierać zawodników do kadry. Chęć wystawienia drużyny narodowej na tych igrzyskach spowodowała, że powstał związek. Ten właśnie tak krytykowany dzisiaj Polski Związek Piłki Nożnej. Został założony w Warszawie w grudniu 1919 roku na potrzeby stworzenia drużyny olimpijskiej.  Co ciekawe pierwszym trenerem - selekcjonerem był amerykański wojskowy - kpt. Chris Burford. Stworzył on kadrę, która podzielona została na dwie grypy: olimpijską i rezerwową. Brak stabilności finansowej spowodował, że Polacy jednak  na Igrzyskach w Antwerpii nie wystąpili. Pierwszy mecz w historii Reprezentacja rozegrała z przedstawicielami Lwowa. Pokonała ich 12:1 jednak był to mecz nieoficjalny. Premierowe spotkanie między państwowe zostało rozegrane w 1921 roku i przegraliśmy w Budapeszcie 1:0. O tym meczu można by napisać książkę. Tło i przebieg są bardzo ekscytującym tematem jednak bardzo obszerny. Teraz zwróćmy uwagę tylko na jedno. Wówczas stosowano zupełnie inne ustawienia. Przypomnijmy sobie to co mówił wielki selekcjoner Reprezentacji z lat 1970-76 Kazimierz Górski, że drużynę budujemy od tyłu. Te 50 lat wcześniej takiej teorii jeszcze nie znano więc w skrócie można powiedzieć, że zagraliśmy w tym meczu ustawieniem 2-3-4-1. Niespotykana jest już dzisiaj gra trójką obrońców, a co dopiero dwójką. Dlatego wynik tego meczu jest bardzo niski. W tym okresie padało zdecydowanie więcej goli niż dzisiaj właśnie z tego powodu, że stawiano przede wszystkim na atak. Żeby było ciekawie to rozegrano rewanż. Madziarowie przyjechali do Krakowa i na stadionie Cracovii rozbili nas 3:0. Pierwszy wygrany mecz odbył się rok później w Sztokholmie. Pokonaliśmy Szwedów 2:1. W kontekście dalszych poczynań warto powiedzieć także o pierwszych mistrzostwach świata. Wówczas przyszło nam zagrać historyczny mecz o występ na  turnieju we Francji. 1938 rok nie był jednak szczęśliwy. W rzeczonym spotkaniu  pokonała nas Brazylia 6:5 a mecz rozegrano na neutralnym terenie w Szwecji. Dalsze losy kadry są już bardziej szczęśliwe jednak z tym też bywało różnie. W końcu nadeszły jednak lepsze czasy. W dorobku mamy dwa brązowe medale mistrzostw świata, dwa srebra olimpijskie i słynne złoto z 1972 roku z Monachium oraz historyczny awans na mistrzostwa europy w roku 2008. Na koniec kilka ciekawostek. Pierwszego gola w historii Reprezentacji strzelił Józef Klotz, który z rzutu karnego pokonał bramkarza Szwedów w pierwszym historycznym zwycięstwie na wyjeździe 2:1. Najszybszego gola w historii strzelił Rafał Boguski w konfrontacji z San Marino. Było to w 26 sekundzie meczu. Co ciekawe mecz ten zakończył się wynikiem 10:0 dla Polski co jest najwyższym zwycięstwem w historii. Oprócz wymienionego wcześniej meczu z Brazylią nigdy więcej nie zdarzyło się aby Polska nie wygrała meczu w, którym jeden z naszych piłkarzy strzelił 4 gole, a rezerwowy brakarz naszej ekipy podczas baraży o MŚ we Francji w 1938 roku - Walter Brom jest najmłodszym golkiperem powołanym na Mistrzostwa Świata w historii. Miał wówczas 17 lat i cztery miesiące. Ciekawię więc się zaczynało i ciekawie będzie już niebawem bo przed nami, rzecz z punktu widzenia historii niesłychana. Mianowicie Mistrzostwa Europy rozgrywane częściowo w Polsce. Kiedyś dopingowaliśmy ekipy Kałuży, Górskiego, Gmocha czy Engela. Dzisiaj połączmy siły by wesprzeć kadrę Franciszka Smudy...

Postęp w piłce czyli "komercjalizacja"


Chyba nie ma na świecie zawodowych rozgrywek, które mogłyby się odbyć same z siebie. Czego się nie tkniemy i tak znajdziemy logo sponsora. Czy to dobrze? Tak i nie. Z jednej strony miliony ludzi na świecie ekscytuje się transferami za dziesiątki milionów euro, a z drugiej przecież kiedyś tak nie było i także mogliśmy podziwiać wielkie widowiska. Młodszym kibicom zapewne nie jest łatwo uwierzyć, że kiedyś piłkarze nie dostawali pieniędzy za grę ani kluby nie były wstanie się utrzymać same. Reklamy na koszulkach to była jakaś abstrakcja jednak ostatnio (jakieś 3 lata temu) zagorzały pod tym względem klub czyli hiszpański Athletic Bilbao został zmuszony przez kłopoty finansowe do umieszczenia na swoich trykotach reklamy. Dzięki temu nie ma już chyba w europie klubu który pod herbem i logiem producenta koszulek nie miałby znaku reklamowego sponsora. Tak już jest i koniec. Coraz większe pieniądze są pompowane w piłkę. Jest to jeden wielki interes i pomału to nie piłka zaczyna nakręcać biznes tylko biznes piłkę i to jest trochę przykre. Warto jednak spojrzeć w karty historii i zobaczyć jak to kiedyś funkcjonowało. Dla przykładu w 1992 roku w Anglii pierwszy piłkarz osiągnął tygodniówkę rzędu 10 tysięcy funtów. Był to napastnik FC Liverpool - John Barnes. W roku 2009 natomiast pierwszym z tygodniówką 200 tysięcy funtów został Argentyńczyk Carlos Tevez grający wówczas w Machesterze City. To pokazuje jak ostatnie 20 lat wiele zmieniło w piłce. Trzeba się trochę natrudzić by zrozumieć, że kiedyś w piłkę grało się po pracy. Człowiek zarabiał, a następnie rekreacyjnie doskonalił swoje piłkarskie umiejętności. Tak było jeszcze po II Wojnie Światowej. Dlaczego nie było wynagrodzeń. Dlatego, że nie miał ich zwyczajnie kto zasponsorować. Kluby były tworzone "resortowo". To znaczy dany zakład pracy zrzeszał swoich pracowników i ci tworzyli zespół. Oczywiście po godzinach i za darmo. Na Wyspach Brytyjskich były także przypadki odwrotne. Niektóre podmioty państwowe były przeciwne tego typu inicjatywom gdyż chcieli uniknąć zawiązywaniu się więzi między pracownikami aby zmniejszyć ryzyko wybuchnięcia buntu. Co i tak się nie zawsze udawało ( kopalnie). Gdy drużyna jednak odnosiła sukcesy, właściciele głównie różnych fabryk na zachodzie zaczynali się interesować piłką jako potencjalnym zyskiem. Inwestowano. Na początku piłkarze byli uprzywilejowani lecz nie oznacza to, że mogli nie pracować bo dostawali nie wiadomo ile pieniędzy. Mowa tutaj głównie o Anglii bo to przecież kolebka wielkiego futbolu ( mimo, że można przyjąć, iż piłka nożna to wytwór nawet starożytnych Chińczyków). Zejdźmy jednak na ziemię. Ciężko w to uwierzyć ale pierwszym polskim piłkarzem, który wyjechał na zachód był Robert Gadocha. Było to w 1975 roku. Lewoskrzydłowy Reprezentacji Polski został zawodnikiem francuskiego FC Nantes. Była to niesłychana sensacja i swojego rodzaju przełom. Jednak jest to dzisiaj niczym wobec transferu Roberta Lewandowskiego z Lecha do Borussi Dortmund za 4 mln euro, czy rekordowo wysokiego odstępnego za polskiego piłkarza czyli 5,25 mln euro za Adriana Mierzejewskiego, które wyłożył turecki Trabzonspor. Tak już jest. Sponsoring równa się budżet, budżet równa się możliwości. Talent talentem ale pieniądze muszą być. Kiedyś grali najlepsi bo i tak wszyscy byli równi. Nie było przepychanek o wysokość premii bo jak mówić o premiach skoro nie było nawet pensji. I czy nie było wtedy prościej? Chyba było lecz ciężko wrócić do tamtych czasów. Zbyt wiele się zmieniło i trzeba spróbować nadążyć za tym co mamy dzisiaj...

niedziela, 28 sierpnia 2011

Lech nie dał rady


Lech Poznań przegrał z Górnikiem Zabrze na wyjeździe 1:2. Okazje miał ale nie dominował już tak jak we wcześniejszych meczach. Coś się zmieniło? Otóż nie. Górnik zagrał  niespotykanym w naszej lidze presingiem. Uniemożliwiło to zdominowanie środka pola przez Lechitów. Niewidoczny był Możdżeń, Stilicia było mniej niż zwykle, a Rudniew  nie dostawał podań .Górnik wygrał po pięknym golu Kwieka z dystansu oraz karnym wykonywanym przez Adama Banasia. Honorowego gola w samej końcówce strzelił Krivets. Poza tym, że był to pierwszy karny dla Górnika od czterech lat to należy powiedzieć kto go wywalczył. Otóż oczywiście Aleksander Kwiek. W przypadku Lech ciężko mówić o zadyszce. Raczej nie zmienią stylu. Efektywność zmalała jednak co innego może martwić w Poznaniu. Kontuzjowana jest ostoja defensywy czyli Hubert Wołąkiewicz. Pewne jest, że na kadrę nie pojedzie. Szkoda bo to fantastyczny obrońca. Następca Bosackiego. W następnej kolejce Lech podejmie już przy ul. Bułgarskiej Wisłę Kraków

Szybkością można wiele nadrobić



W meczu z Zagłębiem Lubin Cracovia zdobyła dopiero drugi punkt. Nadal okupuje 15 miejsce w tabeli ale widać, że w tej drużynie tkwi potencjał. Jest lepiej w obronie co jednak nie uchroniło Krakowian przed stratą bramki. Udało się jednak te straty odrobić. Można było już wcześniej. Sędzia Trochimiuk jednak nie uznał bramki Suvorova. Słusznie? Ciężko powiedzieć. Mógł uznać, mógł nie uznać. Faul może i był ale to dlatego, że Hanzel zaspał i dał się wyprzedzić w walce o górną piłkę. Mołdawianin nie mógł uwierzyć, że sędzia nie uznał możliwe, że pierwszego w życiu gola Suvorowa strzelonego głową. Popchnął sędziego, a ten wyrzucił go z boiska i nakazał rozpocząć grę Lubinianom rzutem wolnym pośrednim. Głupie zachowanie rozgrywającego Pasów. Mimo, że w dziesiątkę to Cracovia grała do przodu. Bardzo ożywiło poczynania Pasów wejście Koena van der Bizena. Kilka dobrych strzałów na bramkę Isailovicia pobudziło podopiecznych Szatałowa. Bramka wyrównująca Saidiego Ntibazonkizy z kontrataku to bardzo ciekawy materiał. Widać na pierwszy rzut oka, że asystę ma v.d. Biezen, a Saidi wygrał pojedynek z Hankiem. Jednak gdy policzymy stan liczebny defensywy Zagłębia okaże się, że 5 Lubinian przegrało tą akcję z dwoma graczami Cracovii! Samo podanie Holendra sprawiło, że za akcją zostało 2 obrońców, a trzeci czyli Hanek nie miał szans zdążyć do piłki. Szkoda tylko, że Saidi dostał drugą żółtą kartkę za kopnięcie po golu chorągiewki i musiał opuścić boisko z czerwoną kartką. Cracovia dowiozła punkt. Pokazuje to jednak pewne zjawisko, które w piłce wykorzystywane jest tylko przypadkowo. Gdyby w tej akcji brało udział 4 obrońców to możliwe, że poradziliby sobie. Tutaj wzajemnie sobie przeszkodzili i jedno podanie wyłączyło z akcji trzech obrońców. Paradoks...


środa, 24 sierpnia 2011

Zabrakło kilku minut...


Niestety czeka nas kolejny, szesnasty już rok bez Ligi Mistrzów w Polsce. Wczoraj Wisła uległa po dramatycznym meczu Apoelowi Nikozja 1:3. Przegrała zasłużenie to trzeba przyznać. Jednak nie byłą bez szans. Ciężko mówić o błędach systemowych. Na sześć spotkań w eliminacjach mistrzowie Polski wygrali pięć. Ta drużyna jest silniejsza niż Lech Poznań z przed roku. To co się stało można nazwać pechem. Stracenie trzeciego gola to brak koncentracji. Skoro przy 0:2 Wisła była w stanie się podnieść to wydaje się że utrzymać wynik 1:2 też można było. Otóż nie prawda. To było niezwykle trudne zadanie. Trzeba pochwalić Wisłę bo bliżej Ligi Mistrzów była tylko w meczu z Panathinaikosem. Ciężko było przypuszczać, że w Nikozji Wisła pierwsza zaatakuje. Miały być kontry i były. Niestety nie wytrzymali naporu rywala. Mówi się, że ten stadion jest mały bo ma niewiele ponad 20 tysięcy miejsc więc nie można mówić, że kibice sprawili Wiśle piekło. Otóż to także należy sprostować gdyż pamiętajmy, że ludzie na Cyprze są dużo bardziej ekspresywni niż na kontynencie. Oni z większym temperamentem dopingowali finezyjnie i technicznie grających obcokrajowców w swojej drużynie. Było to utrudnienie. Gratulacje się na pewno należą. Zabrakło niewiele. Jest Liga Europy i trzeba grać dalej. Wiadomo, że w tym sezonie rzeczonych 50 mln złotych Wisła nie zarobi bo w Lidze Europy są mniejsze stawki ale i tak się opłaca. Ponadto zwiększa się szansa na grę przy Reymonta gdyż Liga Europejska ma inne wymagania co do stadionów. Śląska szanse na awans nie są duże ale dobrze im może zrobić to, że odpadną, Jeśli w lidze udowodnią w tym sezonie swoją wartość to ludzie przestaną mówić o przypadkowej drużynie grającej cudem w pucharach dlatego, że Lech miał tylko piąte miejsce. Niech pokażą to co na Legii to będą pewniakiem do przyszłej edycji rozgrywek europejskich. Legia natomiast mimo niekorzystnego wyniku i osłabienia ma  spore szanse. Paradoksalnie będzie grało się łatwiej na Łużnikach gdyż faworyt będzie oczywisty i trzeba będzie skupić się tylko na sobie. To może Legii pomóc. Remis 2:2 w drugim meczu stawia dobrym świetle Legie co nie oznacza, że nie da się tam wygrać. Jeśli Legia zagra swoje, a szczęście nie opuści ich tak jak wczoraj Wisłę to będziemy mieli dwie drużyny w fazie grupowej Ligi Europy...

sobota, 20 sierpnia 2011

Koniec pieniędzy, koniec wielkiej piłki

W 1997 roku zapanowała w Wodzisławiu Śląskim euforia. Miejscowa Odra zajęła trzecie miejsce w Ekstraklasie i osiągnęła półfinał Pucharu Polski. Była to drużyna na której boisku przegrywała wielka trójka. Świadczy to więc o tym, że piłkarze tam grający nie byli przypadkowi. Jednak Odra nigdy wielkich piłkarzy nie kupowała, Zarabiała na wypromowanych piłkarzach. Legia chociażby wypatrzyła przy Bogumińskiej Marka Saganowskiego ( obecnie Łódzki KS). Mimo, że w klubowym budżecie fajerwerków nie było to klub jakoś prosperował. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie problemy sportowe. Po 14 sezonach dobrej gry w elicie zdarzyła się wpadka. Odra mało punktowała i stałą się czerwoną latarnią ligi w sezonie 2009/2010. Zimowe zaciągi pomogły ale nie na tyle by utrzymać klub w Ekstraklasie. Brasilia, Bueno, Onyszko czy Cantoro starali się jak mogli jednak wraz z Piastem Gliwice, Odra spadłą z ligi. Można było przypuszczać, że klub się odbuduje na zapleczu i wróci do najwyższej klasy rozgrywkowej. Skończyły się jednak pieniądze z Canal + za transmisje i zaczęła się telenowela z czeskim inwestorem. Piłkarzom nie płacono. W efekcie zaprzestano organizowania wyjazdów na mecze i oddawano je walkowerami. Odra spadła z I ligii do II. Na grę jednak nie otrzymała licencji. Klub rozwiązano. I tak z boisk Ekstraklasy na samo dno stoczył się dosyć medialny założony w 1922 roku mały klub z małego Wodzisławia...

Z inicjatywy środowiska piłkarskiego w Wodzisławiu Śl. reaktywowano Odrę pod nazwą KP Odra 1922 Wodzisław Śląski. Jednak by osiągnąć sukcesy z przed lat potrzeba ośmiu awansów ponieważ klub ten tak jak przed laty za nim zamieszał w Ekstraklasie zacznie rozgrywki od ... Klasy C ( Racibórz)...

"Siła rażenia" Górnika Zabrze

Latem z Zabrza odszedł tercet kreujący grę Górnika. Cała trójka przeniosła się do Polonii Warszawa. Boninowi skończył się kontrakt, a Sikorski oraz Jeż trafili na Konwiktorską w sumie za 3 mln złotych. Co zrobił z tymi pieniędzmi Górnik? Ciężko oczekiwać aby klub nie mający stabilności finansowe wydał wszystko co zarobi. W kadrze Górników pojawili się nowi gracze. Postawiono na młodych. Wydano na transfery 800 tys złotych. Jednak większość piłkarzy przyszła za darmo. Gołębiewski zjawił się w klubie w efekcie rozliczenia za transfer Jeża i Sikorskiego, Peskovic i młody Skorupski także przyszli za darmo. Ściągnięto dwóch bramkarzy w związku z tym, że z klubem pożegnali się Adam Stachowiak oraz Sebastian Nowak. To właśnie młody Skorupski wskoczył między słupki. Z graczy, których oglądać już mogliśmy to warto powiedzieć o Paulu Thomiku z Unionu Berlin (także za darmo) oraz Pawle Olkowskim ( 300 tys z GKS-u Katowice) i Arkadiuszu Miliku ( 500 tys - Rozwój Katowice, w pakiecie z Wojciechem Królem. Jakby na to nie patrzeć ogień z przodu bardzo przygasł. Po 4 kolejkach Górnik ma 5 punktów. W trzeciej serii gier zagrali dobry mecz na Łazienkowskiej z Legią. Jednak Górnik grał dobrze, a Legia świetnie i stąd wynik 3:1 dla Wojskowych. To dobre wrażenie miało się przełożyć na mecz u siebie z GKS-em Bełchatów. Czy tak się stało? No tak i nie. Górnik miał optyczną przewagę i grał konsekwentnie, ale nie  konstruował nie wiadomo jakich akcji, a nawet jak miał okazję to "kapitalnie" je marnował. W doliczonym czasie gry po rozegranym rzucie rożnym gola na wagę trzech punktów strzelił Adam Marciniak. Euforia na Roosvelta bo sędzia po tym golu nie wznowił już gry. Wszystko było dobrze do czasu aż nie zobaczyliśmy statystyk. Goście uderzali na bramkę Skorupskiego raz, a Górnik na bramkę Sapeli 20! Powinno się wydawać, że mecz był jednostronny. Nie jest to jednak prawdą. Tego meczu nie zapamiętamy na długo. Nieskuteczność spowodowała, że w meczu nie działo się prawie nic. Górnik wygrał zasłużenie ale takich meczów obyśmy mieli w lidze jak najmniej...

czwartek, 18 sierpnia 2011

Paradoks świetnej gry Legii

Reforma Platiniego wchodzi w życie. Pierwsza edycja Ligii Europy. Legia Warszawa zaczyna rywalizację od II rundy kwalifikacji i gładko pokonuje gruzińskie Olimpi Rustawi 3:0 i 1:0. W rundzie III rywalem Legionistów jest duńskie Broendby Kopenhaga. Pierwszy mecz podopieczni Jana Urbana rozegrali na wyjeździe. Nie zagrali źle, wynik był dobry - remis 1:1. Prowadzenie z karnego dał Maciej Iwański jednak wyrównał także po karnym Alexander Farnerud. Dobra była więc sytuacja wyjściowa przed rewanżem na budowanym jeszcze wówczas stadionie Wojska Polskiego. Legia rozegrała kapitalny mecz. Oddała na 22 strzały w tym 12 celnych wówczas gdy goście tylko 8 razy uderzali na bramkę Jana Muchy. Zdominowali rywali! Kolejne gole wisiały w powietrzu. W tym meczu padły cztery bramki ! Niestety tylko dwa dla Legii. Remis 2:2 dał awans Broendby...


Tym razem jesteśmy już w decydującej o awansie do fazy grupowej rundzie. Przeciwnik to Spartak Moskwa. Różnice pomiędzy tymi dwoma meczami są niezliczone . Trenerem już jest Maciej Skorża, stadion jest oddany w całości, kadra Legii prezentuje się znacznie lepiej i... po trzech minutach Legia prowadzi 1:0. Gra bardzo dobrze do przodu i pewnie w obronie. Na początku drugiej połowy chwila słabości i Rosjanie doprowadzają do wyrównania. Jest źle bo mecz rewanżowy zdobywca Pucharu Polski zagra na wyjeździe. Jednak Legia to klasowa drużyna. Ljuboja i Radovic... Łazienkowska cieszy się z prowadzenia. Minutę później jednak jest już znowu remis. Błąd w kryciu. Wawrzyniak odpuścił Ariego i Elka traci głupią bramkę. Legia walczy! Gra do końca. Ma co najmniej dwie doskonałe okazję by ucieszyć trybuny. Niestety nie dali rady...


Znów grali świetnie, może nawet lepiej patrząc na klasę przeciwnika. Miejmy nadzieje, że moskiewskie Łużniki przyniosą Legii szczęście. Potrzeba zwycięstwa albo wyższego remisu niż 2:2 by awansować bezpośrednio. Powtórzenie wyniku z Warszawy spowoduje dogrywkę i to tez jakaś szansa. Inne byłyby humory gdyby ... Wawrzyniak grający świetny mecz w tej jednej sytuacji nie odpuścił krycia...


przeszłość... czekamy na rewanż.... bo .... taka jest piłka....

sobota, 13 sierpnia 2011

Puchary nie zaszkodziły w lidze

7 sierpnia 2010. Beniaminek Ekstraklasy podejmuje mistrza. Widzew Łódź kontra Lech Poznań. Wiadomo już wtedy było ,że Kolejorz nie awansuje do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Odpadł bowiem w dwumeczu ze Spartą Praga. Nie oznaczało to jednak końca udziału Lecha w europejskich pucharach. jak pamiętamy Lech z meczu na mecz grał coraz lepiej. Awans do fazy grupowej Ligi Europy i świetne mecze z rywalami z najwyższej półki. Juventus, Manchester City czy Salzburg. To właśnie ich nie przestraszyli się podopieczni Jacka Zielińskiego ,a potem Jose Bakero. No właśnie dlaczego dwóch trenerów? 








Właśnie dlatego ,że Lech po 10 kolejkach miał na koncie jedynie 9 punktów i zajmował 14 miejsce. W następnej serii gier Lech podejmował Wisłę. Pokonał Białą Gwiazdę 4:1 i co? Kilka dni później ( 2 listopada) zwolniono Zielińskiego. Uznano ,że Lech nie może sobie pozwolić na takie straty punktowe w całej rundzie i winnym okrzyknięto szkoleniowca. Czy zwolniono go słusznie? Uważam ,że nie. A jeśli trzeba było go zwolnić to wcześniej ,a nie gdy 23 792 osób widziało ,że jest poprawa. Takie jest moje zdanie. Posadę objął Bakero. Wiosnę rozpoczęli od przeprawy w 1/16 Ligi Europy ze Sportingiem Braga ( Lech odpadł). Ostatecznie zakończył sezon na 5 miejscu w tabeli oraz doszedł do finału Pucharu Polski gdzie odpadł po karnych z Legią. Na papierze nie wygląda to źle jednak największym problemem jest to ,że Lech nie zakwalifikował się do pucharów. Problem jest to wielki gdyż w Lech na występach w Europie jako jedna z niewielu polskich drużyn w tej dekadzie zarabiał. W pucharach były środki ,które solidnie powiększały budżet. Brak pucharów oznaczało cięcie kosztów. Co było tego rzeczywistą przyczyną? Zmiana trenera pewnie też lecz myślę ,że chodziło mało wyrównaną kadrę i małą rotację w składzie. Chodzi o to aby mieć na tyle dobrych piłkarzy ,żeby po meczu w pucharach dać odpocząć kilku graczom i na tym nie stracić. W tamtym sezonie to się nie udało.

 Każdy kibic Wisły, Legii, Śląska i Jagiellonii chciał przed tym sezonem dwóch rzeczy. Aby przygoda w Europie trwała jak najdłużej oraz aby to nie przeszkodziło w zdobywaniu punktów w Ekstraklasie. Z wiadomych przyczyn Jagiellonię zostawmy w spokoju. Przed decydującymi meczami o awansie do grup europejskich rozgrywek pozostała trójka sprostała ligowym wyzwaniom.

Śląsk pojechał do Chorzowa. Był faworytem ale teren przy ul. Cichej jest trudny dla wszystkich.Mecz nie stał na wysokim poziomie ale rzucała się w oczy konsekwencja. Przyniosła ona skutek albowiem w 88 minucie Sebastian Mila podaje do Diaza ,a ten mija Grodzickiego i pokonuje Matko Perdjica. Śląsk wygrał trudne spotkanie z Niebieskimi 1-0.

Postraszą Rapid Bukareszt

     CRISTIAN OMAR DIAZ


         SEBASTIAN MILA




       MARIAN KELEMEN


Legia Warszawa podejmowała Górnik Zabrze. Klasyk - nie zawiódł. Tak jak i dwójka z Serbii czyli Daniel Ljuboja i Miroslav Radovic. Dwa gole pierwszego i jeden drugiego dały zwycięstwo stołecznej drużynie 3-1 ( dla Górnika trafił Zahorski). Maciej Skorża może być spokojny. Wojciech Skaba broni pewnie, obrońcy się rozumieją, środek pola zabezpieczony, skrzydła dynamicznie wykorzystywane, wykończenie także jest. Trener wojskowych może zadawać sobie tylko jedno pytanie. Czy to wszystko zadziała tak samo w czwartek gdy rywalem będzie Spartak Moskwa?

Sprostają Spartakowi Moskwa?

 DANIEL LJUBOJA


     MIROSLAV RADOVIC

      WOJCIECH SKABA


O Ligę Mistrzów zagra Wisła. Generalnym sprawdzianem było starcie z Zagłębiem Lubin. Gra była niezwykle wyrównana jednak to Wiśle udało się strzelić bramkę na wagę zwycięstwa. Dudu Biton pokonał Bojana Isailovica z 11 metrów i dał zwycięstwo mistrzom Polski. Pozostał jednak niedosyt gdyż w pewnych aspektach gry Zagłębie przewyższało Wisłę. Z drugiej strony należy pamiętać o tym ,że zabrakło w tym meczu Genkova, Wilka (wszedł w 72 minucie)  i przede wszystkim Meliksona. Raczej powinniśmy być spokojni.

Zdominują Apoel Nikozja?

       MAOR MELIKSON


          DUDU BITON



RADOSŁAW SOBOLEWSKI


Jak widać na ten etap sezonu występy w pucharach nie przeszkodziły naszym klubom w walce na krajowym podwórku. Oby tak dalej. Upieram się ,że jest to kwestia długości i jakości ławki rezerwowych. Jeśli jest rotacja na odpowiednim poziomie są i wyniki na kilku frontach. Szkoda ,że Lechowi nie udało się przed poprzednim sezonem  bardziej wzmocnić kadry lecz.. to już historia...

czwartek, 11 sierpnia 2011

Kara Piszczka obowiązuje także za granicą?


Na podstawie artykułu 140 punkt 1 kodeksu dyscyplinarnego mówiącego że " Sankcja nałożona przez stowarzyszenie, związek czy konfederację ma taki sam skutek w każdym związku tak jakby była wymierzona przez którykolwiek z nich". Oznacza to że półroczna dyskwalifikacja może dotyczyć także występów w Bundeslidze oraz Lidze Mistrzów. To jakaś telenowela.  Łukasz Piszczek miał zamiar unieść się honorem ( i słusznie) i nie odwoływać się. Jednak zaistniała sytuacja to jeden wielki bałagan. Nie wiadomo wiec co może a czego nie. W związku z tym pewnie wystosuje jakieś pismo. Pomówmy jednak nie o paragrafach lecz o logice, której nie ma. Z jednej strony zawodnik powinien ponieść konsekwencje bo takie jest prawo i z tym zgadza się nawet on sam. Jednak czemu nie jest to wyrok w zawieszeniu? Wydział Dyscypliny PZPN może zrobić wiele krzywdy naszej kadrze! Wyobraźmy sobie że Piszczek nie gra w kadrze przez pół roku. Przyjeżdża jednak po tym okresie na zgrupowanie i pokazuje to czego nauczył się przez kolejną rundę w Bundeslidze oraz Lidze Mistrzów. Nie zakłóca to aż tak przygotowań do Euro 2012. Co innego jednak gdy Piszczek nie gra w ogóle. Dlaczego akurat za kupiony mecz w którym nawet nie grał ma ponieść takie konsekwencje? Jest to zwyczajnie nie sprawiedliwe. Tak czy tak kadra będzie na niego czekać. Mecz z Gruzją pokazał że Grzegorz Wojtkowiak może dobrze zabezpieczyć prawą obronę. Jednak temat Piszczka zawsze będzie tym domyślnym.

sobota, 6 sierpnia 2011

Łukasz Piszczek zawiesza grę w kadrze


29 lipca Wydział dyscypliny ukarał Piszczka i siedmiu innych piłkarzy grających w sezonie 2005/2006  w Zagłębiu Lubin za korupcje, której dopuścili się podczas meczu z Cracovią 13 maja 2006. Wynik 0:0 dawał im awans do Pucharu UEFA.


Reprezentant Polski wydał w tej sprawie oświadczenie:

W związku z decyzją Wydziału Dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej, w wyniku której zostałem zawieszony w prawach zawodnika reprezentacji Polski na okres sześciu miesięcy, informuję, że od niniejszej decyzji nie będę się odwoływał i zgodnie z moimi wcześniejszymi słowami dobrowolnie poddam się wymierzonej karze. Nie czekając na uprawomocnienie się wyroku, podjąłem decyzję, że od dziś aż do odbycia kary nie będę uczestniczył w zgrupowaniach kadry narodowej, o czym poinformowałem już selekcjonera Franciszka Smudę. Jeżeli trener będzie widział mnie w składzie po okresie zawieszenia, to będę do jego dyspozycji. To jest wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie i proszę o uszanowanie mojej decyzji. 


Mimo przysługującego odwołania ,Piszczek podda się karze. Jeśli jednak odwołałby się to mógłby jeszcze wystąpić 10 sierpnia w meczu z Gruzją. Nie zrobił tego więc na to zgrupowanie już nie pojedzie. Wybrany najlepszym prawym obrońcą Bundesligi zeszłego sezonu Piszczek zachował się jak na prawdziwego sportowca przystało. Dorzucił się do składki zawodników Zagłębia lecz przeciwko Cracovii nawet nie zagrał. Miał wówczas 21 lat więc można nazwać jego postępowanie "błędami młodości" co jednak nie jest okolicznością łagodzącą. Co ciekawe rok później Zagłębie zdobyło mistrzostwo Polski ,a Piszczek wyjechał do Niemiec i podpisał kontrakt z Herthą BSC Berlin.  Radził sobie dobrze ale paradoksalnie w osiągnięciu takiego poziomu ,który obecnie prezentuje pomógł mu spadek stołecznej drużyny do drugiej Bundesligi. On jednak został w najwyższej klasie rozgrywkowej. Podpisał kontrakt z Borussią Dortmund. Dołączył do nowego zespołu przed sezonem 2010/2011. Miał być zmiennikiem Patricka Owomoyeli. Piszczek dostał szanse gdyż Owomoyela doznał kontuzji. Wskoczył do podstawowego składu i miejsca już nie oddał. Zdobył z Borussią mistrzostwo. Do tytułu przyczynili się także Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski jednak to Piszczek zbierał najlepsze recenzje. Ustalanie składu reprezentacji także zaczynało się od niego. Grał doskonale. Gdy miał przed sobą Kube Błaszczykowskiego to razem potrafili zdominować całą prawą stronę boiska. Gdy wypłynęła afera z kupieniem meczu przez Zagłębie ,sam zainteresowany przyznał się do winy. Liczył się z konsekwencjami jednak miała miejsce jedna okoliczność ,która dała mu pewny grunt pod nogami. W Niemczech nikt się tym faktem nie przejął! Zbagatelizowano to ponieważ kara jaką otrzymać miał Piszczek miała dotyczyć tylko gry w Polsce. Więc nikogo nie obchodziła jego gra w naszej reprezentacji. Ważne było że może grać w Dortmundzie. I gra. Gra na takim poziomie ,że może się okazać iż pół roczna przerwa od kadry dobrze mu zrobi i już na wiosnę dołączy do kadry Smudy w kulminacyjnym punkcie przygotowań do Euro 2012. Wyszedł z twarzą. To się liczy. Nadal jest najlepszym polskim prawym obrońcą. Jedyne co może się na prawej obronie w reprezentacji pod jego nie obecność zmienić to wzrośnie rywalizacja gdyż jego zmiennik zapewne zwietrzy szanse na grę na Euro. Kim będzie rywal Piszczka? Wydaje się ,że naturalnym zmiennikiem będzie Kuba Rzeźniczak z Legii Warszawa. Jednak możliwe ,że selekcjoner zdecyduje się ustawić Grzegorza Wojtkowiaka na tej samej pozycji na której kapitan Lecha gra zazwyczaj czyli właśnie prawej obronie. Wydaje się jednak ,że Piszczek jest pewniakiem na Euro i paradoksalnie przerwa od kadry może mu w karierze pomóc.




8.08.2011 Łukasz Piszczek pojawi się jednak na zgrupowaniu jednak nie wiadomo czy zagra. Kara będzie obowiązywać po 14 dniach ( uprawomocnienie) od jej ogłoszenia. Więc teoretycznie może zagrać z Gruzją ale czy tak będzie to ciężko stwierdzić. Selekcjoner Smuda zapytany o występ prawego obrońcy powiedział ,że Piszczek będzie na meczu z Gruzją jednak w treningach udziału nie weźmie. "Inicjatywa należy do niego".



piątek, 5 sierpnia 2011

Losowanie UEFA

Szczęście. Tak krótko możemy podsumować dzisiejsze losowanie czwartych rund eliminacji Ligi Mistrzów i Ligi Europy. W najlepszej z możliwych sytuacji znalazła się Wisła. Udało się uniknąć Kopenhagi oraz drużyn niebezpiecznych tj. BATE Borysów. Mistrz Polski w walce o faze grupową Champions Leauge zmierzy się z cypryjskim Apoelem Nikozja. Lepiej być nie mogło. Jednak należy się z optymizmem wstrzymać do czasu rozegrania przynajmniej pierwszego meczu. W Lidze Europy niesamowite szczęście miał Śląsk Wrocław. Ominęło ich starcie z Birmingham, Lazio Rzym, Celticiem oraz Dynamem Kijów. Padło bowiem na Rapid Bukareszt. Wiemy już ,że mecz wyjazdowy zostanie rozegrany w mieście Timasoara gdyż stadion Rapidu nie spełnia wymogów. Legia miała mniej szczęścia ale z drugiej strony jak nazwać fakt iż ominęli Tottenham oraz Athletic Bilbao. Zagrają ze Spartakiem Moskwa ,a więc 4 drużyną poprzedniego sezony rosyjskiej Premier Ligi. Warszawiacy wyjazd rozegrają na słynnych Łużnikach.

Losowanie było dobre lecz jest jeden mankament który łączy wszystkie trzy drużyny. Pierwsze mecze Wisły, Śląska i Legii zostaną rozegrane w Polsce co nie daje komfortu w postaci odrabiania strat bądź bronienia zaliczki z meczu wyjazdowego u siebie. Nic to jednak nie będzie szkodzić jeśli nasi zagrają konsekwentnie i odważnie.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Legia i Śląsk dały progres



Ten sam etap rozgrywek europejskich pucharów rok temu nie był tak szczęśliwy jak tegoroczny. Wówczas lepiej było jedynie pod jednym względem. W trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy zagrały trzy polskie zespoły. Teraz były to dwa kluby lecz obydwa przeszły swoich rywali. W poprzednim sezonie wszystkie odpadły. Jagiellonia z Arisem Saloniki, Wisła z Qarabagiem Agdam ,a Ruch z Austrią Wiedeń. Dzięki Legii Warszawa i Śląskowi Wrocław jutrzejsze losowanie rundy play off Ligi Europy będzie nas szczególnie interesowało. Rywale znacznie trudniejsi więc czekają nas atrakcyjne mecze. Oba polskie zespoły nie będą rozstawione ale nie oznacza to ,że są z góry skazane na niepowodzenie. Jest jednak jeden problem. W obydwu dwumeczach Legii i Śląska czyli łącznie w czterech spotkaniach padła tylko jedna bramka (gol Radovicia w meczu Gaziantepspor - Legia). Legia może zasłonić się taktyką bo zupełnie inaczej toczy się gra przeciwko Turkom niż Bułgarom. Każdy  błąd Warszawian w defensywie mógł zakończyć się utratą gola więc trudno się dziwić trenerowi Skorży ,że nie rzucił od początku wszystkich sił do ataku. Jednak Śląsk grał przeciwko słabemu ,bułgarskiemu klubowi z Sofii. Nie można też powiedzieć ,że Lokomotiv ustawił w obu spotkaniach autobus i zaciekle się bronili. Owszem i we Wrocławiu i u siebie grali z kontry bo to Śląsk ma więcej atutów w ofensywie. Jednak kilka razy zagotowało się pod bramką Kelemena. Mimo tego ,że w tym dwumeczu to Śląsk atakował i miał więcej okazji to gola nie strzelił przez 90 minut pierwszego meczu oraz 120 drugiego ( dogrywka). Dopiero rzuty karne dały awans podopiecznym Lenczyka. Dwa wykonywane przez rywali obronił golkiper Śląska - Marian Kelemen i Śląsk wygrał konkurs jedenastek 4:3. Na plus należy zaliczyć dwie rzeczy. Przygotowanie fizyczne - w tym przewyższyli rywali oraz grę nowej pary stoperów. Para Pietrasiak - Wasiluk gra co najmniej tak samo dobrze jak podstawowi środkowi defensorzy z poprzedniego sezonu czyli Fojut i Celeban. Minusy to wykończenie ( zmarnowane dwie stuprocentowe szansy Diaza i Soboty) oraz decyzja trenera Lenczyka o wpuszczeniu Johana Voskampa w miejsce Cristiana Omara Diaza. Dlaczego w meczu z Górnikiem zagrali razem 45 minut, funkcjonowało z przodu wszystko jak najlepiej, a teraz gdy trzeba zagrać va banque Lenczyk robi zmianę personalną ,a nie taktyczną? Diaz wygląda na dobrze przygotowanego do sezonu i wytłumaczćy tę sytuacje może tylko uraz Argentyńczyka.  Dywagacje zostawmy mediom. Najważniejsze ,że nasze kluby są w IV rundzie eliminacji Ligi Europy bo od czasu reformy Platiniego ( od sezonu 2009/2010) co najwyżej jeden klub grał w tej fazie rozgrywek i był on ostatnim reprezentantem naszej federacji. Pamiętajmy także o Wiśle ,która walczy o Ligę Mistrzów ,a w Lidze Europy już jest...

Lokomotiw Sofia - Śląsk Wrocław 0:0 pd k(3:4)

Legia Warszawa - Gaziantepspor 0:0

Losowanie ostatnich rund eliminacyjnych 5 sierpnia!

środa, 3 sierpnia 2011

Wisła w IV rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów


Po niesamowitym widowisku piłkarze Białej Gwiazdy zapewnili sobie udział w rundzie play-off kwalifikacji Ligi Mistrzów. Pokonali bowiem przy ul.Reymonta mistrza Bułgarii - Liteks Łowecz 3-1. Pierwsze spotkanie tydzień temu Wisła wygrała na wyjeździe 2-1 po golach Lameya oraz Meliksona. To dawało spokój przed rewanżem. Znów geniuszem błysnął Maor Melikson. Po kapitalnej ,dwójkowej akcji z Patrykiem Małeckim umieścił piłkę pod poprzeczką bramki Viniciusa tuż przed przerwą. W 56 minucie sędzia popełnił błąd jednak na korzyść Wisły gdyż sam na sam z bramkarzem wychodził właśnie Melikson i próbował go mijać. Vinicius - golkiper Bułgarów prawidłowo wygarnął piłkę spod nóg Izraelczyka lecz ten przewrócił się i Wisła zarobiła rzut karny. Tanecznym krokiem do jedenastki podszedł nie kto inny tylko sam poszkodowany i kilka sekund później już było wiadomo kto zostanie bohaterem tego meczu bo Melikson strzelił drugą bramkę. Niefrasobliwość obrony Wisły i rykoszet wykorzystał w 68 minucie po rzucie wolnym Nikołaj Bodurow. Piłka odbiła się tak niefortunnie że spadła dokładnie pod nogi 25 letniego Bułgara i ten z około 10 metrów strzelił obok leżącego Siergieja Pareiki. Dało to cień szansy na podniesienie się z kolan Liteksu. Jednak 8 minut później było już wiadomo ,że ambicje gości i marzenia o Lidze Mistrzów legły w gruzach. Czerwoną kartkę za kopnięcie Gervasio Nuneza otrzymał kapitan Liteksu Nebojsa Jelenkovic. W 84 minucie wynik meczu ustalił Cezary Wilk dobijając strzał Kirma.

Wisła Kraków - Liteks Łowecz 3-1

Tym zwycięstwem Wisła zapewniła sobie udział w fazie grupowej Ligi Europy. Jednak od grupy Ligi Mistrzów dzieli ją tylko jeden rywal. Niestety Wisła rozstawiona w losowaniu IV rundy kwalifikacji nie będzie i zagra z teoretycznie silniejszym rywalem. Jednak żadna z tych pięciu drużyn z ,których zostanie wylosowany rywal mistrzów Polski w decydującej rundzie nie rzuca na kolana:

1. KOPENHAGA (DANIA)                          51,110
2. BATE BORYSÓW (BIAŁORUŚ)             23,216
3. MACCABI HAJFA (IZRAEL)                   21,400
4. DINAMO ZAGRZEB (CHORWACJA)    20,224
5. APOEL NIKOZJA (CYPR)                      13,124

Posiłki z Eerste divisie...


Do naszej ligi w letnim oknie transferowym trafiło dwóch piłkarzy z zaplecza holenderskiej ekstraklasy. Johan Voskamp oraz Koen van der Biezen. Z punktu widzenia metryki są to zawodnicy bardzo podobni ale po przyjeździe do Polski może się okazać że jest odwrotnie.




Koen van der Biezen ( Cracovia )        
(ur.10.07.1985 - Holandia)


KLUBY:

2006-2008
FC DEN BOSCH ( II LIGA ) - 89 występów / 30 goli
2008-2011
GO AHEAD EAGLES DEVENTER ( II LIGA ) - 57 występów / 29 goli

kwota transferu: ok 150 tys euro


Johan Voskamp ( Śląsk Wrocław)
( ur. 15.10.1984 - Holandia)

KLUBY:

2005-2009
EXCELSIOR ROTTERDAM (II / I LIGA) - 95 występów/ 25 goli
wypożyczenie 2009
 RKC WAALWIJK (II LIGA) - 13 występów / 3 gole
2009-2010
HELMOND SPORT (II LIGA) - 34 występy / 22 gole
2010-2011
 SPARTA ROTTERDAM ( II LIGA) - 31 występy / 29 goli


Statystyki obydwu są imponujące. Dyrektor sportowy Cracovii - Tomasz Rząsa zdradził ,że Pasy obserwowały także Voskampa ale uznano ,że van der Biezen jest minimalnie lepszy. Podobno zaważyło na tym 9 asyst tego drugiego w poprzednim sezonie. Voskamp to napastnik którego piłka szuka, a van der Biezen to snajper który  szuka piłki. Wydaje się ,że dobrze trafili bo w Śląsku kreatorów gry jest dużo i pod nieobecność Łukasza Gikiewicza tylko Cristian Omar Diaz stanowił pierwszą linię Wrocławian. Właśnie król strzelców Ligi Boliwijskiej (Diaz) przyznał w jednym z wywiadów , że woli grać gdy ma pomoc w ataku. W meczu z Górnikiem zagrali razem 45 minut. Ultra ofensywne ustawienie dało efekt gdyż nastąpił zmasowany atak na bramkę Zabrzan i obaj wyglądali na boisku bardzo dobrze. To Voskamp strzelił gola na wagę remisu. Należy zaznaczyć ,że debiut w barwach Śląska zaliczył w meczu II rundy kwalifikacji Ligi Europy z Dundee United i w meczy przy ul.Oporowskiej strzelił zwycięską bramkę (1:0).
W Cracovii jest inaczej. Na szpicy gra Andrzej Niedzielan ,który lubi "piłki na nos". Potrzeba więc kogoś kto połączy Niedzielana z drugą linią. Po odejściu Mateusza Klicha do Wolfsburga , w meczu z Koroną Kielce (1:2) na pozycji rozgrywającego zagrał Aleksandru Suvorov lecz był zwyczajnie słaby. Po wejściu van der Biezena, Pasy atakowały odważnie i mimo że nadal bezskutecznie ,to wyglądało to lepiej.

Trzeba wziąć pod uwagę ,że ani jeden ani drugi nie są gotowi na grę w pełnym wymiarze czasowym pod względem kondycyjnym. Może gdy w 7 kolejce Cracovia podejmie Śląsk i obaj wystąpią od początku to będzie można ocenić ,który transfer jest bardziej trafiony...

Pokazali ,że potrafią grać...



Za nami pierwsza kolejka Ekstraklasy sezonu 2011/2012. Wszyscy z zaciekawieniem patrzyli na poczynania nowych twarzy w naszej lidze. Właściwie nowi piłkarze ani nie rozczarowali ani nie oczarowali swoich kibiców. Najlepiej spisał się Johan Voskamp, napastnik Śląska Wrocław ,który dał wyrównanie w meczu z Górnikiem oraz pokazał ,że jest ambitny i potrafi walczyć.Udanie debiutował Dudu Biton ,który uchronił Wisłę od porażki w Łodzi z Widzewem. Przelobował w doliczonym czasie gry golkipera Łodzian - Macieja Mielcarza. Dobrze zagrali także zawodnicy Polonii Warszawa: Daniel Sikorski, Robert Jeż, Marcin Baszczyński oraz Pavel Sultes. Pokazali ,że wiedzą co to kolektyw ale na 10 strzałów tylko 5 było celnych ,a ponadto jedna jedyna bramka w tym meczu - zwycięska dla Czarnych Koszul w konfrontacji z Lechią Gdańsk padła dopiero w 79 minucie po strzale Bruno. Jednak ten mecz to bardzo dobry przykład by ukazać inne zjawisko. Mianowicie wykorzystywanie szans przez młode talenty.  Asystę przy golu dla Polonii zaliczył 19 letni Paweł Wszołek ,który zagrał tylko kwadrans ,zmieniając Sultesa ale sam pociągnął swój zespół swoimi szarżami prawą stroną. Pozostawił bardzo dobre wrażenie i potrzebował zaledwie 3 minut by przeprowadzić akcje meczu. Stylem przypomina Kubę Błaszczykowskiego, pomocnika Borussi Dortmund i Reprezentacji Polski.
W tym samym meczu lecz w drużynie gości wystąpił młody Lechista -  Mateusz Machaj. Zagrał dobrze, wyróżniał się dokładnym biciem rzutów rożnych i wielką pracą w defensywie. Co ważne to on zastąpi ukaranego czerwoną kartką za faul na Trałce, kapitana Lechii - Łukasza Surmę  w następnej kolejce. Być może to kolejny talent na pozycji defensywnego pomocnika.
Kolejnych dwóch młodych i zdolnych wystąpiło we Wrocławiu w barwach Górnika. 20 letni Łukasz Skorupski wygryzł z bramki doświadczonych: Mateusza Sławika i Borisa Peskovicia. Skorupski bronił pewnie i efektownie. W swoim debiucie w Ekstraklasie znakomicie zaprezentował się także 21 letni Paweł Olkowski ,pozyskany z GKS-u Katowice. Nękał obronę Śląska i gdyby nie Adam Banaś ,który trącił po zagraniu Olkowskiego piłkę zmierzającą do bramki to w debiucie zaliczyłby pierwsze trafienie. To poszło jednak na konto kapitana Gónika.
Najwięcej uwagi należy poświęcić jednak pomocnikowi Lecha Mateuszowi Możdżeniowi. Uwaga ta nie powinna się już skupiać na golach z Manchesterem City czy Wisłą Kraków lecz na fantastycznej formie ,która sprawiła ,że na ławce rezerwowych usiadł sam Sergiej Kriwiec. Możdżeń asystował przy pierwszym golu sezonu autorstwa Artjomsa Rudnevsa oraz tak dokładnie dogrywał w pole karne w 24 minucie ,że  Cezary Stefańczyk - obrońca ŁKS-u sprezentował swojej drużynie samobója. Wraz z Semirem Stiliciem rządzili na boisku ,grając dokładnie do Rudnevsa. Lech nie imponował bo nie musiał ale grał swoje i co ważne grał dobry futbol.
Po tej kolejce w mediach więcej miejsca poświęcono młodym polskich zawodnikom niż tym którzy przyszli z założeniem udowodnienia swojej klasy. Jest to pożytek dla Reprezentacji pod kontem eliminacji MŚ 2014 jak i finansowy dla klubów bo nie wykluczone że Ci piłkarze kiedyś odejdą za grube miliony. Lepiej pisać o młodym i zdolnym Pawle Wszołku oraz jego poczynaniach niż o tym ,że w pierwszym meczu od 3,5 roku w Ekstraklasie Kamil Kosowski ( GKS Bełchatów) wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę...








Mateusz Możdżeń
(Lech Poznań)







Paweł Olkowski
(Górnik Zabrze)







Łukasz Skorupski
(Górnik Zabrze)






Paweł Wszołek
(Polonia Warszawa)






Mateusz Machaj
(Lechia Gdańsk)